Pluskwy

Najgorsze na drewnianych barkach beznapędowych to były pluskwy, których nie szło wytępić. Był taki łodziarz, z Rogowa. Tez był pijak i nie mógł już z tymi pluskwami wytrzymać i mówi, a weź ten statek podpal. Bo już nie wiem, co innego na nie podziała niż ogień. Bo nie było żadnej chemii. To było pod koniec wojny, ludzie przywlekli. W siennikach ze słomy one miał dobre warunki do rozwoju.


Bruno Nowak- Krapkowice

Czystość na statku

Dla każdego kapitana punktem honoru było utrzymanie odpowiedniej czstości na statku. Nie chodzi tylko o to aby nie było widocznego brudu. Każdą metalową, czy mosiężną część polerowaliśmy szmatkami. Pracy to kosztowały od groma. Ale cały statek musiał błyszczeć. Każdy czas wolny od pływania czy załadunku poświęcaliśmy na malowanie, sprzątanie, polerowanie. Tak zresztą jest do dziś.

Stanisław Fidelis- Płock

Pranie 

Przed Gdańskiem, na Motławie, już się nie prało, bo tam była woda lekko słona. Najgorzej było prać w samym porcie w Gdańsku , bo tam była brudna woda, wiec to pranie było przesunięte. Przeważnie za śluzą w Przegalinie. Tam czekało się na holowniki z Wisły. I tam robiło się pranie, suszenie. Bo w Wiśle była czysta woda. Żelazko było takie na duszę. Później już były Franie i inne pralki. Ale wcześniej szurało się na tarce pranie.


P. Drążkowska- Bydgoszcz

 
 
 
 
 
 

Do góry