Jerzy Gołębiewski urodził się właśnie na barce swoich rodziców dnia 20 maja 1917 roku. I we swoich dziennikach zapisał właśnie, że urodził się na barce berlince w porcie Płock w trakcie zawieruchy wojennej. Do II wojny światowej pływał razem ze swoimi rodzicami na barce bez napędu po Wiśle.

W czasie II wojny światowej pływał po Bałtyku, morzu północnym i przy wybrzeżu Atlantyku , ale była to zupełnie inna metoda nawigacji. Ale zdecydowanie wolał widzieć brzeg, przestrzeń otwarta go raczej niepokoiła. Jak umierał opowiadał mi cały przebieg bitwy o Atlantyk. Wymielał wszystkie samoloty jakie brały w niej udział. To silne wspomnienie przyszło do niego w ostatnich minutach życia. Cudem ocaleli. Po wojnie po raz pierwszy leciał do Francji, bo z Sekwany wydobywali z dna zatopione barki. Tam dostał rozkaz na piśmie, od wojsk amerykańskich, że ma stawić się celem wydobycia statków.

Po upaństwowieniu barki dziadek przeniósł się do mieszkania i już nie pływał. Był najmłodszym kapitanem żeglugi warszawskiej na Wiśle. Pływał przez ponad 20 lat, póki nie pokonała go choroba. Proponowano mu również bycie kapitanem na statku Bałtyk, ale odmówił. Został na Traugucie, ponieważ miał najmniejsze zanurzenie ze wszystkich większych statków pasażerskich. Zmarł w roku 1976. Jego ukochany statek przeżył go o 20 lat. Zakończył swój zywot na pochylni w płockim porcie w 1996 roku.

traugutt

Do góry