Maria Matuszewska
Woda to mój żywioł , kocham pływać na żaglówkach. Kiedy byłam na obozie żeglarskim w Szczecinie widziałam ogromne statki- Duże Holendry, które pływały z barkami po Odrze. Pływaliśmy równolegle do nich na naszych żaglówkach. Dlatego już w 1962, wieku 16 lat, założyłam drużynę żeglarską i szkoliłam młodzież, bo kochałam pływać i szkolić W roku 1975 zbudowałam Trenera- statek szkoleniowy- dwumasztowy jacht, ale zabroniono mi go trzymać na Turawie w Opolu. I wtedy moi uczniowie zaproponowali mi- „druhno Marysiu, to może my zbudujemy sobie przystań nad Odrą?”. Będziemy mieli blisko do żaglówek i będziemy pływać. Uważałam, że to świetny pomysł! Druhowie powiedzieli, to robimy. Poszłam do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej do Ś.P. pana Kurka i powiedziałam, że chciałam zrobić mały stateczek, bo nie mam gdzie trzymać żagli. I on na to- Druhno- tam w Januszkowicach stoi taka barka/ koszarka, to był holownik parowy Radgost. Niech sobie go druhna weźmie. Za darmo. Ja byłam przekonana, że to jest jakiś 5- metrowy stateczek. No i pojechaliśmy w lutym 1978 roku i patrzę się a to prawie 60 metrów długości, 30 pomieszczeń. Ja się na nim gubiłam. To wszyscto było zdewastowane – nie było szyb, nie było podług. I pomyślałam sobie- I co bierzemy to Marysia? Oczywiście, że bierzemy! Zrobimy z tego przystań, taką harcówkę na wodzie. I tak to się zaczęło.
Pierwszym etapem były roboty stoczniowe. W Kędzierzynie Koźlu zrobili mi przegląd dna. Jeździliśmy tam z Opola z drużyną harcerską na prace bosmańskie, najpierw wyczyściliśmy statek ze smoły a potem pomalowaliśmy go. Wszystko dzięki pracy ponad dwudziestu harcerzy. I tak roboty stoczniowe ukończone zostały na to na jesieni 1979. Kolejne trzy lata pracy społecznej mojej, harcerzy i uczniów opolskich szkół kosztowało doprowadzenie statku do stan używalności, przebudowa wnętrza statku- kajut, maszynowni, kotłowni. Ja sama czyściłam, piłowałam, odtwarzaliśmy podłogi, okna. Po ukończeniu prac , bez problemu dostałam zezwolenie na postój na kanale Ulgi w Opolu. Na lądzie własnymi rękami zbudowaliśmy sanitariat i hangary. I tak powstała przystań harcerska o nazwie „Barka”.
Lecz nie wszystko szło bez problemów. Nie należałam do partii i już nawet wtedy kiedy ją wyremontowałam w latach ’70 chcieli mi ją zabrać i wsadzić na komendanta jakiegoś towarzysza. Musiałam pisać pisma i prosić, żeby po ukończonym remoncie mi ten statek zostawili na 5-lat, bym mogła służyć harcerzom. I ostatecznie w roku 1981 zgodzono się na to żebym na Radgoście prowadziła społecznie harcówkę.
Ale najtrudniejszy okres to był taki, kiedy ZHP zabrało barkę i tam chciano ją sprzedać. W zarządzie powiedziano, że organizacja ma długi i musi szukać pieniędzy. Była to była własność ZHP i oni chcą ją sprzedać. Zabrano mi klucze, odprowadzono statek.. I wtedy ja siadałam sobie na górze na wale przy popatrzyłam na pusty kanał ulgi. I popłakałam się. W hangarze na górze zostały żaglówki. Ale zawsze miałam nadzieję, że ten holownik wróci. I wszyscy się dziwili, że ja miałam pewność że wróci. A ja mówiłam- popatrzcie- tu są pachoły, miejsca cumownicze. Jak to zostało to napewno statek wróci.
I tak się stało- bo ja jako towarzystwo przyjaciół 41 Drużyny Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej odkupiłam od Harcerzy. Za to co stworzyłam musiałam zapłacić 23 tysiące złotych. I taki wrak już wrócił. Już zdewastowaną, już bez szyb, bez podłóg znowuż. Wszystko co żelazne to złomiarze zabrali. Bez bujali. Ale statek wrócił. Popłakałam się trochę, ale skoro tak- to wzięliśmy się znowuż ostro do pracy. I teraz mamy nowe podłogi, szyby. I znowuż mamy na statku wykłady, spotkania, zbiórki., ale już pod szyldem Towarzystwa Przyjaciół 41-Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej, której ja od 1997 roku jestem prezesem.
Prace na statku trwają do dziś- malujemy, czyścimy statek razem z moimi harcerzami- w sumie ponad 70 osób. Zawsze w sobotę każdy musi zaliczyć prace bosmańskie, żeby popłynąć na obóz żeglarski w lecie. Poza Radgostem mamy jeszcze 25 żaglówek, bo zajmuję się przede wszystkim szkoleniem żeglarski i organizacją obozów na jeziorze w Turawie. I robimy spływy Odrą do Wrocławia, co dwa lata.
Kiedyś na Radgoście była modelarska i chciałabym do tego wrócić. I marzy mi się odtworzyć komin na statku. Mam zaprzyjaźnione firmy, które mi pomogą. Na pewno się uda!
Płyniemy dalej!
opr. Weronika Semianova